
Udało się zagrać. Bez kłamstwa, z emocją, wzruszeniem. Pierwszy raz od ponad pół roku w szkole aktorskiej.
Etiuda dwuosobowa
Kobieta w żałobie wchodzi do domu. Siada, wspomina męża, patrzy na jego zdjęcie. Płacze, godzi się z jego śmiercią. Wtedy wchodzi duch męża. Staje z tyłu i patrzy, nic nie robi. Ona go wyczuwa i odwraca się, jest zaskoczona, uradowana i wzruszona. Mówi tylko:
– Ale…
Duch odpowiada z ciepłem:
– Nie pożegnałem się.
Żona spogląda na zdjęcie i na ducha, uśmiecha się przez łzy. Pyta go:
– Pamiętasz?
– Tak.
– Byliśmy…
Oboje zastygają we wspomnieniach. Są wzruszeni. Ale on przypomina sobie:
– A potem…
Oboje smutnieją, pozostają ze swoimi myślami. Ona patrząc na niego:
– Przepraszam.
Pauza. On jakby się zastanawiał. Wyjaśnia:
– Wybaczyłem ci.
Ona uśmiecha się wzruszona. Pyta:
– Byłeś szczęśliwy?
On spogląda w dal, uśmiecha się ciepło. Patrzy na nią i mówi cicho:
– Żegnaj.
Odchodzi nie patrząc na nią więcej. Odszedł naprawdę, na zawsze. Ona zostaje ze swoimi łzami, smutna lecz pogodzona. Kurtyna.
Nareszcie!
Pierwszy raz się udało! Jeden jedyny raz udało się zagrać. Pokazać postać prawdziwie. Bez kłamstwa, pokazywactwa, sztywności, puszczania oka do widza, przyruchów, dreptania, komikowania, niepotrzebnych gestów. Z emocją. Szczerym wzruszeniem. Scena była od początku do końca jasna, czytelna, wiarygodna aktorsko. Wyszło dobrze. Pierwszy raz od ponad pół roku w szkole aktorskiej.
Napisaliśmy i zagraliśmy tę etiudę z koleżanką N., której bardzo, ale to bardzo dziękuję za znakomitą pracę. Razem mamy pomysły, przy czym ja dbam o stronę formalną, a N. dodaje uczucie, empatię, kobiecy pierwiastek, dzięki czemu całość płynie z serducha. To było zadanie w ramach zajęć z psorem Witkiem. Podczas próby popłakaliśmy się z N. szczerymi łzami. Podczas grania już nie, ale otaczała nas absolutna cisza, a to podobno znak, że jest dobrze. Po skończeniu etiudy psor powiedział: „Pierwszy raz nie mam się u was do czego przypierdolić”. Dostałem taaaaakich skrzydeł. To było pierwsze „ok” ze strony psora dla mnie. Zresztą dla N. też.
Tak wyglądały zajęcia w marcowy weekend, i to w dniu, gdy miałem urodziny. Minął rok w moim życiu, w tym kilka miesięcy nauki aktorstwa. I chyba wreszcie coś załapałem.