„As good as it gets”

as-good-as-it-gets_1

Widziałem ten film bardzo dawno, za to wielokrotnie. To historia kompletnie nieprzystosowanego, aspołecznego i cudownie odrażającego faceta, wiecznego malkontenta i pesymisty. Gość jest naprawdę ostro pieprznięty. Zacznijmy od tego, że nazywa się Udall, co wydaje mi się idealnym nazwiskiem dla najgorszego loosera. Będąc na ulicy, może chodzić tylko według określonego wzoru między połączeniami płyt chodnikowych, co oznacza, że często przepycha innych przechodniów. Zamyka drzwi na 14 zamków według sobie tylko znanej kombinacji, powtarzanej za każdym razem jak zaklęcie. Może jeść tylko w jednej knajpie, bo sądzi, że właśnie tylko ta jedyna go nie otruje. W jedynej knajpie może go obsługiwać jedyna kelnerka. Mimo to nie przychodzi do tejże knajpy bez własnego kompletu sztućców w jałowej torbie. Jednorazowych sztućców. Czy wspominałem, że ma zdiagnozowany zespół nerwicy natręctw?

To przezabawne nieprzystosowanie, które nie pozwala mu stworzyć normalnego domu, związku, jakiejkolwiek relacji, nie przeszkadza mu być człowiekiem sukcesu. Świetnie zarabiać, mieszkać w gigantycznym apartamencie w najlepszej dzielnicy wielkiego miasta. Jest genialnym i popularnym pisarzem. Jego książki sprzedają się w milionowych nakładach, zna go cały świat, przepadają za nim kobiety. Tak jak fanka, która zaczepia go z najszczerszym i możliwie najgłupszym uśmiechem, oraz ustami ułożonymi jak do blowjobu: „Jak pan to robi, że pisze tak dobrze o kobietach?”. Na co dostaje odpowiedź okraszoną równie szczerym uśmiechem: „Myślę o mężczyźnie. A następnie odbieram mu rozum i odpowiedzialność”. Czy wspominałem, że pisze romanse?

Jak to w fajnych filmach amerykańskich bywa, splot przypadkowych zdarzeń sprawia, że facet zaczyna się opiekować paskudnym psiuńciem sąsiada-malarza-geja, do którego (i psa, i sąsiada) czuje odrazę zmieszaną z sympatią. Ten sam splot każe mu także spotkać kobietę życia, jedyną, której może zaufać. I ten sam splot każe im wyjechać w podróż w roli kierowców, przyzwoitek, towarzyszy i (broń Boże!) przyjaciół wyżej wymienionego sąsiada. Ta trójca przez kilka dni będzie się zaprzyjaźniać i nienawidzić, otwierać i blokować. Jak to zgrabnie ujęto w zwiastunie: to historia o tym jak troje ludzi, którzy nie mogą obok siebie żyć, po pewnym czasie nie mogą żyć bez siebie. I oczywiście jest to pole do licznych genialnych gagów, napisanych przez najlepszych hollywoodzkich scenarzystów i przekazanych przez najlepszych hollywoodzkich aktorów: „Poznajcie się: Carol kelnerka, Simon pedał”. Czy wspominałem, że przypadków nie ma?

Ale Udall to jednak nie taki pesymista, skoro jego hasło brzmi „lepiej być nie może”. Jednak nie taki samolub, skoro wysyła najlepszego lekarza Nowego Jorku do syna kelnerki, leżącego z astmą w syfnym mieszkaniu w Brooklynie. Taki facet, gdy już raz spotka kobietę, której szukał od zawsze, potrafi ją docenić. To dlatego chce się dla niej zmienić, a przynajmniej taką składa deklarację, nic to że wymęczoną i wręcz wymuszoną. „You make me want to be a better man” – mówi on, a ona wierzy: „To chyba najlepszy komplement jaki usłyszałam w życiu”. Oczywiście nie byłby sobą, gdyby tego nie skwitował: „Nie, chodziło mi tylko o to, żebyś nie wyszła” – myślę, że na to czekała i raczej nie wierzyłaby mu wtedy, gdyby tego nie powiedział. I tak dwoje najdalszych od siebie postaci staje się parą, choć jeszcze mocno ulotną.

Piesek oczywiście koniec końców wcale nie chce wrócić do pierwotnego właściciela. Na temat buldogów francuskich słyszałem, że są arcyprzyjazne i wyjątkowo mądre. Oczywiście nie doświadczysz tego, dopóki nie poradzisz sobie z odruchem wymiotnym za każdym razem gdy spoglądasz w te oczęta. Ale okazuje się, że nawet takie pokraczne stworzenie woli, gdy traktuje się je jak przysłowiowego człowieka. Dlatego preferuje oschłe traktowanie egoistycznego świra, niż pieszczoty zniewieściałego malarza. A malarz? To jedyny człowiek, który z tymże świrem kiedykolwiek bezinteresownie rozmawiał. Nieważne jak bardzo świr go nienawidzi, po prostu nie może go nie kochać, bo jest jedynym przyjacielem. Zresztą sam malarz uderza doń w końcu z podziękowaniem: „stary, naprawdę cię kocham”. Odpowiedź jest jak zwykle mistrzowska: „Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałbym, żeby mi to choć trochę mogło pomóc”.

as-good-as-it-gets_3

AKTORSTWO
Za obie główne role – męską i żeńską – posypały się Oscary i Złote Globy. Kelnerkę gra Helen Hunt i bardzo mi przypomina w tej roli moją żonę. One obie są tak doskonale normalne. Tak trzeźwe, tak w pełni tu i teraz, i jednocześnie ciepłe w swoim tuiterazistnieniu. Takie ludzkie po prostu. Niezwykłe w swojej normalności. Wręcz niewiarygodnie, doskonale umocowane w swoim człowieczeństwie. Facet, który jest tak rozedrgany, rozwalony wewnętrznie, tak skupiony na sobie w swojej niedoskonałości, bardzo potrzebuje tej kobiecej mądrości. Tej siły ciepła. Tej mocy, która potrafi rodzić, wychowywać, dbać, naprawiać, troszczyć się i tak nieopisywalnie mocno kochać. Nie pamiętam żadnego szczególnego wątku z kelnerką Carol, ale osobę kelnerki pamiętam znakomicie. Nawet scena pozowania nago do obrazu była jakoś tak cudownie aseksualna, że miała coś z boskości. I chyba właśnie o to chodzi. Helen Hunt nic nie grała. Grała najmniej jak to tylko możliwe, całą tę rolę stworzyła swoim własnym, wewnętrznym ciepłem, jakim tylko prawdziwa kobieta jest obdarzona.

A Udall? Nie mam pojęcia jak można tak dobrą rolę zagrać. Trzeba być w środku chamem, burakiem, skończonym antyczłowiekiem, ale jeszcze głębiej, jeszcze bardziej w środku arcywrażliwym chucherkiem. Dobrym facetem po prostu, obudowanym murem ze skurwysyna, tak na wszelki wypadek, żeby ktoś tej wrażliwości brudnym paluchem nie dotknął. Aktor, który buduje taką rolę, aby być wiarygodny, musi taki być choć po części. Tego nas uczą w szkole aktorskiej i to mówią mądre, klasyczne dzieła ze Stanisławskim na czele. Taki aktor nie musi być pisarzem, ale musi wczuć się w pisarza – musi umieć wejść w buty faceta, który zaszywa się w najgłębszych zakamarkach swej duszy, by malować sceny książki. Miłosne, dobre, piękne i gorące sceny. Czy wspominałem, że głównego bohatera gra Jack Nicholson?

Reklama

Jedna uwaga do wpisu “„As good as it gets”

Podoba Ci się? Nie? Napisz!

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s