Wczoraj z Mo odwiedziliśmy najfajniejszy budynek w mieście: Złotą 44. A dokładnie 50. piętro. Impreza niegdyś cudownego, dziś upadającego tygodnika „Wprost”. Takie tam podlizywanie się reklamodawcom. Wszystko spoko, ale po co nazywać to konkursem na najbardziej innowacyjną firmę roku?
Od początku było nieźle. Wchodzimy przez piwnicę, piękna wyfircykowana paniusia każe nam podpisać deklarację: „Zostałem poinformowany, że wchodzę na teren budowy. Zrzekam się wszelkich ewentualnych roszczeń, gdyby cokolwiek się stało.”
No świetnie. Chwilę potem okazuje się, że winda nie działa. Uroki budowy? Mo zadrżała: „To znaki!”
Widok z 50. piętra zachwyca. Pałac Kultury z góry wygląda trochę jak zabawka, nie mówiąc o maleńkim Marotcie, tycich domach centrum czy mikrym hotelu Forum (zwanym teraz jakoś inaczej). Mo rozciągała się na łóżkach w sypialniach pokazowych apartamentów. Bzyknąć żonę na tle centrum stolicy z wysokości kilkuset metrów? No nie wiem…
Mocno teatralne to wszystko. Sztuczność imprezy, widok przypominający porozrzucane na scenie rekwizyty i apartamenty udające, że są czyimiś domami. Tylko jedna pani kelnerka, która, zorientowawszy się, że szukamy bezmięsnego żarełka, przynosiła nam specjalnie odłożone smakołyki, była całkiem prawdziwie kochana.
Jedna uwaga do wpisu “Teatr w chmurach”